rodział 1:Ciągłe bicie, to nie życie
Wszystko zaczyna się w dość dużym mieście w Californi. Urodziłam się w Denver a tu wychowała mnie macocha. Moja matka razem z ojcem po moich narodzinach zostawili mnie pod drzwiami jakiegoś domu. Leżałam w koszyku troche czasu , a mój płacz przyciąnoł kogoś z środka. W drzwiach staneła wysoka, chuda kobieta z obwisłymi piersiami i wystającym podbródkiem. Krzywo się uśmiechneła i zabrała koszyk do domu. Wyjeła z niego karteczke ,,Oto mała Camill. Niestety nie stac nas na wyżywienie jej , więc musimy zostawic ją tutaj. Ja i mąż mamy nadzieje ze zaopiekują się małą czule , i pozwolą jej bezpiecznie dorastać'' Kobieta odłożyła kartke, wyciągła mnie z koszyka i wrzuciła do wanny. Tak zaczeło się moje życie w Domu Thorli.
Siedziałam na tylnym siedzeniu auta z przyrodnim bratem Johnem . Moje ubrania byly śmierdzące i mialy dziury...ale nic nie moglam na to poradzic, gdybym zaczela wybrzeydzac macocha znow by mnie zaczeła bić kijem. John kopał mnie przez calą droge, gdy wyszlam z auta odetchnełam z ulgą.-Camill , a teraz zejdzmi z oczu!-wykrzykneła Thorli. Znikneła w aucie i odjechała . -Camill to frajer, Camill to frajer ! - John wystawił mi język i razem z macochą odjechali. Poprawiłam plecak i ruszyłam przed siebie . Stanełam zeby poprawic wlosy i przypadkowo wpadłam w jakąś bande chlopców. - A ty tu co , paszczur ? Miłosci szukasz? hahha.- Wysoki blondyn Leono , wyśmiał sie ze mnie i czekał na uwagi koleów. - Jakbym mial taką buzie jak ty dupe , to bym z domu nie wychodzil . hahaha - Brunet Paul , takze skomentował. I na koniec Wysoki brunet chcial cos powiedziec, ale tylko zlapal powietrze i wszyscy chlopcy pobiegli do szkoly. Szłam powoli i rozglądałam się po całej szkole . Nagle zdałam sobie sprawe że juz dawno po dzwonku . Spojrzalam na szkolny zegarek . Tak była 8:15 . Wystraszona pobiegłam do klasy. Nagle zatrzymałam się , bo usłyszałam płaczącą dziewczyne za drzwiami schowka na miotły. Otworzyłam drzwi i ujrzałam średniego wzrostu , błękitnooką brunetke. -Co się stało , czemu tu tak siedzisz? - Spytałam trochę speszona. -Siedze tu bo...Detia jestem . - Dziewczyna z płaczem odpowiedziała. - Zamknoł mnie tu ojciec bo nie chcialam iść do szkoly-I jeszcze bardziej zaczeła płakać.Wziełam ją za ręke i zobaczyłam siniaki na jej rękach. - lto ci to zrobił?- Spytałam.-Ojciec.-odpowiedziala wciaż powstrzymując łzy.-spojrzałam na nią i obie poszlyśmy do klasy . Stanełysmy w drzwiach , i spojrzelismy na nauczycielke. - O prosze, nasze kolezanki przyszly. Moze bysce łaskawie usiadly na miejscach?! Co to ma byc? Co to z uciekanie ? Jesli jeszcze raz sie to powtóży , nie będzie przyjemnie. - Nauczycielka mowila poważnie , nie warto bylo zaprzeczać. Usiadłam koło Deti , spojerzałysmy na siebie . Kiwnełam jej glową i zaczełam wyciągac zeszyty . Lekcja mijała dlugo , a za sobą slyszalam smiechy z moich ubran . Deti takze to slyszala , bardzo wyraznie. Ale nie byla taka... nie wysmiala mnie . Nagle zadzwonil dzwonek . Szybko spakowalam się i wyszłam z klasy. Poczułam czyjąś ręke na plecach-Zaczekaj....-To był glos Deti. -Mogę iść z Tobą?.-Cicho spytała.-Nie ma sprawy ,puściłam jej oczko i ruszyłysmy w strone wyjścia. Kilka dziewczyn przeszlo kolo nas , a wysoka blondynka zlapala mnie za rekaw i wyrwala kawalek bluzki. ze smiechem uciekla. Zaczełam plakac.-Mam dość.-Powiedzilam . A Deti staneła obok mnie i spojrzała mi w oczy . -Będzie dobrze...-Powiedziała cicho i czule mnie pocałowała.
Fajne , ja czekam na nexta :D em.. ten koniec .. troche tak jakbyś pisała o lesbijkach wiesz... chybą że tak ma być :)
OdpowiedzUsuńSor za błędy